piątek, 24 lutego 2012

NASIONA DRYFUJĄCE PO OCEANACH


SPACERUJĄC wzdłuż piaszczystej plaży na wschodnim wybrzeżu Anglii, dostrzegłem wśród wyrzuconych przez fale wodorostów i kawałków drewna niezwykły kamyk. Podniosłem go — był gładki, koloru kasztanowego. Okazało się jednak, że to wcale nie kamyk! A co to było? Przyniesione przez wodę tropikalne nasienie, w niektórych krajach zwane potocznie morską fasolą. W jaki sposób dotarło aż tutaj?
Skąd przypływają
Nazwa „fasola” jest trafna, gdyż chodzi o nasienie wielkiej rośliny strączkowej: osmoki Entada gigas, zaliczanej do lian. Według słowników liany to zdrewniałe pnącza zwieszające się z drzew. Najczęściej występują w lasach deszczowych. Czepiając się wąsami drzew służących im za podpory, okręcają się wokół nich i wspinają na wysokość nawet 30 metrów. Są pospolite na wybrzeżach morskich i brzegach rzek w centralnej i zachodniej Afryce, w Kolumbii i Ameryce Środkowej. W Kostaryce, gdzie nadrzewnym małpom służą do przemieszczania się z jednego wierzchołka drzewa na drugi, liany noszą nazwę małpich drabin.
Nasienie wspomnianej osmoki, którego średnica dochodzi do sześciu centymetrów, początkowo stanowi część wielkiego strąka zwieszającego się z drzewa będącego podporą liany. Strąki te bywają bardzo długie, niekiedy aż dwumetrowe. Utworzone są z zaokrąglonych segmentów zawierających po jednym nasieniu. Segment od segmentu oddzielony jest wąskim rowkiem. Strąk liany, zanim dojrzeje, jest miękki i zielony jak strąki popularnych odmian fasoli. Następnie brunatnieje i upodobnia się do drewna.
W miarę dojrzewania strąk staje się coraz cięższy, aż w końcu odrywa się i wpada do rzeki lub morza. W wodzie dzieli się na poszczególne segmenty. Odtąd każde nasienie, zamknięte w osobnej osłonce, zaczyna samodzielną żeglugę. Część nasion grzęźnie niebawem w przybrzeżnym mule i tam zapuszcza korzenie. Ale sporo płynie dalej w dół rzeki i po pokonaniu wielu (niekiedy kilkuset) kilometrów dociera do ujścia. Gdy nasiona znajdą się w pobliżu wysp, fale nieraz wyrzucają je na brzeg.
Obieżyświat
Jakie są dalsze losy nasienia, które wyruszyło w podróż po morzu? Chroniąca je osłonka stopniowo się rozpada, uwalniając zawartość. Czy nasienie idzie wtedy na dno? Ależ nie — unosi się na powierzchni, ponieważ jest wodoszczelne i ma w środku wolną przestrzeń wypełnioną powietrzem. Luka ta powstaje wskutek obkurczania się liścienia, czyli wewnętrznego liścia embrionalnego. Będąc tak skutecznie zabezpieczone, sercowate nasienie może sobie nienaruszone dryfować całe miesiące, a nawet lata, dopóki fala nie ciśnie go na jakąś plażę z dala od kraju, gdzie dojrzewało.
W jaki sposób ziarnom osmoki udaje się dotrzeć aż do Wysp Brytyjskich, Półwyspu Skandynawskiego i innych obszarów Europy Zachodniej? Od niepamiętnych czasów przeprawę przez Atlantyk umożliwia im Prąd Zatokowy. Dniem i nocą po całym globie prądy oceaniczne roznoszą miliony owoców lian!
Czy po odbyciu tak długiej i niebezpiecznej podróży nasienie zachowuje żywotność? Żeby się o tym przekonać, można naciąć jego zewnętrzną warstwę pilnikiem lub piłą w pobliżu „znaczka” — blizny widocznej tam, gdzie nasienie było przyczepione do osłonki — a następnie zasadzić je w doniczce napełnionej ziemią i podlać. Doniczkę ustawia się w ciepłym, słonecznym miejscu. Nasienie powinno wykiełkować.
A co się dzieje z nasieniem wyrzuconym na którąś z europejskich plaż, gdzie chłodny klimat nie sprzyja kiełkowaniu? Kto znajdzie takie „serduszko”, chętnie zatrzymuje je sobie na pamiątkę. Niektórzy zbierają je i wykorzystują do wyrobu rozmaitych souvenirów i ozdób — na przykład naszyjników, będących efektownym połączeniem ziaren osmoki z muszelkami i koralikami. Dla zbieraczy nasienie jest tym cenniejsze, im bardziej przypomina kształtem serce.
W krajach północnej Europy z nasion osmoki Entada gigas oraz blisko spokrewnionego z nią gatunku Entada phaseoloides — o bardziej kanciastych kształtach — robi się tabakierki, pudełka do zapałek i medaliony. W Wielkiej Brytanii nasiona te służą niemowlętom jako gryzaki. Ponadto wielu marynarzy wozi je ze sobą jako talizmany, w nadziei, że skoro zdołały przetrwać tak długą i niebezpieczną żeglugę, to pewnie zdołają też uchronić przed nieszczęściem swych właścicieli.
Gdy następnym razem wybierzemy się na spacer po jakiejś plaży, wytężmy wzrok: może wśród wodorostów i kawałków drewna znajdziemy nasienie, które odbyło dalekomorską podróż.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz